Dzisiaj mam parę portretówek Ophelie, na zdjęcia wkradł się też mój kot (jeden z trzech) - firmowo Ragdoll, ale coś się ostatnio zsyjamił. I musicie uwierzyć mi na słowo, że na żywo to najsłodsza kotka na świecie, niestety trafił się okaz niefotogeniczny :P Niemniej jednak nie zamieniłabym na żaden inny!
Cały czas jestem chora, biorę antybiotyk i połykam garściami tabletki przeciwbólowe - no, ogólnie nieciekawie to wygląda. A dzisiaj po południu dostałam od osoby, o której pisałam w poprzedniej notce propozycję wypadu we dwójkę! I, cholera, musiałam odmówić. Głupia choroba. Głupi antybiotyk. Durna złośliwość losu!
Siedzę więc w domu, słucham starych audycji Beksińskiego i po kolei odpalam ulubione płyty. Na pierwszy ogień poszedł Barclay James Harvest z piosenką Suicide z 1976 roku, z albumu Octoberon. Październikowy album. Październik to najfajniejszy miesiąc.
I woke up to a feeling it was cold by my side
You had gone with the sunrise, leaving tears in my eyes
You had gone with the sunrise, leaving tears in my eyes
I got up with a feeling of an emptiness inside
To the noise of the sidewalk and the silence of my mind
To the noise of the sidewalk and the silence of my mind
Well I walked out this morning, down a street with no name
To a club called "the loser", like a dog that's gone lame
To a club called "the loser", like a dog that's gone lame
Took the club elevator to the floor with a view
I took out life subscription - it's the only one they do
I took out life subscription - it's the only one they do
Heard a voice shouting "don't jump, please for god's sake let me move my car!"
Tak jakoś szaro dzisiaj, mdło, bezuczuciowo. Ale nareszcie mamy jesień. Jesień to najpiękniejsza pora roku. Teraz też uświadomiłam sobie, że za równiutki miesiąc mam urodziny. Czas leci bardzo szybko! Troszkę za szybko.