niedziela, 23 listopada 2014

you make this all go away

Dziś tylko kilka zdjęć z Ofelkowego pleneru.

In this place it seems like such a shame
Though it all looks different now, I know it's still the same
Everywhere I look you're all I see
Just a fading fucking reminder of who I used to be
 
Come on tell me
You make this all go away
You make this all go away
I'm down to just one thing
And I'm starting to scare myself
You make this all go away
You make it all go away

~ NIN, "Something I Can Never Have"






poniedziałek, 10 listopada 2014

Smoke away the last night.

Jesienią często zdarzają się mgliste, szare, pochmurne poranki. Szósta rano, miasto jeszcze śpi, wiatr smętnie porusza gałęziami pozbawionych liści drzew - jest trochę smutno, trochę nostalgicznie. Masz ochotę uśmiechnąć się do wspomnień poprzedniej nocy, ale z drugiej strony powątpiewasz, czy rozpamiętywanie przeszłości ma jeszcze jakiś sens. Odpalasz kolejnego papierosa, wokoło dym, jeszcze bardziej szaro niż dotychczas, kolory tracą na intensywności.

Z zepsutego radia sączy się raz po raz zakłócana muzyka. Cicho, żeby nie przeszkadzać. Nie budzić.
Patrzysz w pustkę; Czekasz.






Ophelie spodobała Wam się w blondzie, więc postanowiłam zrobić jej w tym wigu porządną sesję. Zaczęło się od słuchania Blutengel na zmianę z Die Antwoord, potem doszło do tego Dead Can Dance i zrobił się klimat. Wzięłam aparat i powstały powyższe zdjęcia. Idealnie obrazują mój nastrój z ostatnich kilku dni - w sobotę nie byłam sama, ale teraz już jestem i trochę mi smutno. Ofelce chyba też.

niedziela, 2 listopada 2014

Behind blue eyes.

Cześć!
Na wstępie chciałabym wszystkim podziękować za komentarze pod poprzednim postem i liczne życzenia!
Przyznam się, że  nienawidzę swoich urodzin. Nie znoszę. Ale w tym roku było zupełnie inaczej niż dotychczas - myślę, że nie nagnę faktów twierdząc, że to zdecydowanie najlepsze urodziny mojego życia. Potem zaczęło się pieprzyć (nie będę wdawać się w szczegóły, ale chodzi głównie o mój piekielny werteryzm; wiecie, ulokowanie uczuć w osobie, która ich nie odwzajemnia, stagnacja w tym stanie od trzech lat i robienie sobie nadziei), ale nieoczekiwanie wszystko potoczyło się bardzo dobrze i popołudnie przegadałam na kawie u kumpeli, by później, wracając, natknąć się na obiekt westchnień i cały wieczór spędzić we dwójkę. Nie można mieć wszystkiego, moi drodzy, ale coś jednak można!

To był przydługi wstęp, ale już przechodzę do meritum - między innymi, równie fajnymi prezentami dostałam nowy aparat.
Nie polubiliśmy się. Właściwie nie wiem jak on, ale ja miałam go dosyć od samego początku. Dziś jednak postanowiłam bliżej zapoznać się z gratem i nawet nawiązała się między nami nić porozumienia, której efektem są poniższe zdjęcia.

Teraz muszę się Wam do czegoś przyznać - możliwe, że uznacie to za profanację, ale dopiero dziś, od kilku miesięcy, na blogu pojawiają się zdjęcia robione aparatem. Od końca sierpnia do poprzedniego wpisu fotki strzelałam telefonem XD Taki ze mnie profesjonalista, ot co!

Ophelie pozowała dziś w innym wigu i innych oczkach :).










Ostatnia fotka - Ophelie przymierzała też dziś perukę w kolorze blond :D
Do napisania!